Świat mam na wyciągnięcie ręki. Mąż mój własny i osobisty tę rękę  bierze, ilekroć ją wyciągnę. I nawet jeśli asany musiałam razem z matą  zamknąć w szafie, dobrze mi. Wieczorami świat wiruje pod powiekami.  Czasem kanty łagodnieją. Odpoczywam. Dużo śpię. Jeszcze więcej czytam.  Rano zaczynam bieg ponad siły, wieczorami zapadam w twardość materaca i  zapach drzewa herbacianego. Świat stanął na głowie, głowa natomiast musi  być w górze. Patrzenie w dół kosztuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz