piątek, 5 października 2007

kobieta szalona...

    Pani się dzisiaj wystroiła w czarny kostium. Hm... pani czarne pończochy i buty na wysoookim obcasie włożyła. Pani dopełniła stroju szalem wielobarwnym, który makijaż podkreślił staranny wielce i uniósł fryzurę misterną. Pani dwulatka z dziadkiem - pradziadkiem zostawiła i poszła...
Pani poszła sama, bo pani potrzebowała panicznie się samej przejść i panią się poczuć...
Dwulatek na tym bynajmniej nie stracił, a zyskał ogromnie, bo z dziadkiem - pradziadkiem obcować uwielbia. Pani też skorzystała wielce, bo wreszcie się dobrze poczuła, a od dni kilku we własnej skórze pani odnaleźć się nie mogła.
Pani szła ulicą i widziała, że gapią się na nią wszyscy. Więc pani się coraz lepiej czuła...
No deszcz wprawdzie pokrapywał, a pani bez parasola - a co!! niczym kobieta szalona i niczym nieprzejęta!
Pani widziała spojrzenia i panów i pań spojrzenia pani też widziała...
No i pani się przeszła, a potem pani... zakupy zrobiła... Pani nawet te zakupy ledwo tachała - no bo bez dwulatka, to trzeba było siat kilka sobie dobrami wszelakimi naładować...
I jak już pani była przy swojej kamienicy, sąsiadka panią zaczepiła z miną wielce zatroskaną...  "Kto pani umarł? Bo tak pani sama, z siatami, calutka na czarno, wystrojona i w okularach słonecznych chociaż deszcz pada...?"
Pani najgłupszą zapewne minę na świecie zrobiła...

Pani potem wniosek wysnuła, że mamą będąc, z tą panią uważać trzeba ogromnie...

Brak komentarzy: